Jubileusz, solenizanci, piękna jesień w Beskidach taki był X Maraton Beskidy - ponoć ostatni
W sobotę w Radziechowach odbył się dziesiąty Międzynarodowy Marton Beskidy - jubileuszowy i jak zapowiada jego twórca ostatni. W ramach tej prestiżowej imprezy już po raz trzeci rozegrano Mistrzostwa Polski w Górskim Maratonie Nordic Walking oraz dziewiąty rajd nordic walking będący częścią II Ogólnopolskiej Ligi Mistrzów PSNW.
Co roku do Radziechów ściągają na zaproszenie pierwszego polskiego spartathlończyka najlepsi biegacze górscy w kraju i nie tylko. Podobnie było tym razem. Na starcie wśród znakomitych "górali" pojawiły się legendy biegów długodystansowych - uczestnicy Spartathlonu, czy Badwater Ultramarathon - m.in. Jacek Łabudzki, Zbigniew Malinowski, czy Ryszard Kałaczyński.
Biuro zawodów umieszczone było w budynku klubowym GKS Radziechowy-Wieprz, gdzie odebrać można było pakiet składający się z numeru startowego, pamiątkowej koszulki, batonika, mapy maratonu i dyplomu do własnoręcznego wypełnienia po ukończeniu zawodów. Start maratonu i siedemnastokilometrowego rajdu zaplanowano na godzinę 8:00, podczas gdy biegacze startowali dwie godziny później.
Po kilku krótkich przemówieniach i delikatnej rozgrzewce poprowadzonej przez Paulinę Rutę, na odgłos wystrzału z pistoletów harnasiów - ruszyli kijkarze do walki o tytuły mistrzowskie, rekordy życiowe, nagrody, ale przede wszystkim każdy ze startujących w maratonie musiał zmierzyć się ze swoimi słabościami i poddać się próbie charakteru. Królewski dystans na górskiej trasie potrafi nauczyć pokory. Pierwsze 10 kilometrów zarówno uczestnicy rajdu, jak i maratończycy pokonywali wspólnie maszerując ulicami Radziechów oraz polną drogą w okolicach miejscowości Przybędza, aby po osiągnięciu Twardorzeczki rozdzielić się. Trasa rajdu zawracała ku Matysce (612m n.p.m), a maratonu wiodła ku Skrzycznemu przez Ostre i Dolinę Zimnika.
Siedemnastokilometrowy rajd najszybciej pokonał Artur Biłek z Nordic Walking Lubliniec (2:07:15) przed Marianem Kaczanowskim ze Szkoły Sportowej Niemenczyn (2:13:42) i Dariuszem Kosickim z Rokietnicy (2:13:58), a wśród kobiet Jitina Serfelova z SK Straba (2:18:04), Joanna Balcerak-Kolasa z Epoki Nordica Łódź (2:18:30) i Maria Przybyłek ze Śmigla (2:19:01).
Początkowo pofałdowana asfaltowa trasa maratonu z każdym kilometrem stawała się coraz bardziej stroma. Na kilkaset metrów przed półmetkiem ulokowanym na samym szczycie Skrzycznego (1257 m n.p.m.) zlokalizowany był sławny punkt żywieniowy obsługiwany przez syna Bacy - Sebastiana Dudka. Dlaczego sławny? Ponieważ zapada w pamięci na długo - stali bywalcy Maratonu Beskidy zatrzymują się w nim na kilka chwil dłużej, wiedząc co ich zaraz czeka, debiutanci pamiętają go jako ostatni przed morderczym podejściem na szczyt, a wszyscy bez wyjątku chwalą go za ciepłe przyjęcie każdego uczestnika przez Sebastiana i jego ekipę oraz wyśmienite wyposażenie najwyżej położonego punktu żywieniowego na trasie maratonu.
Po opuszczeniu PŻ każdy musiał pokonać kilkusetmetrowe strome i kamieniste podejście podążając niebieskim szlakiem ku schronisku na Skrzycznem. W tym roku warunki panujące na górze były dużo lepsze niż przed rokiem - nie było wyrywającego kijki z rąk silnego wiatru, a i śniegu było znacznie mniej niż zapowiadano.
Podejście na szczyt Skrzycznego to jednak nie wszystko, dla wielu maratończyków dopiero zejście zaczyna stanowić prawdziwe wyzwanie. Pierwszy, stromy i mocno kamienisty odcinek jest niemym świadkiem zmagań wielu zawodników ze skurczami mięśni i grymasami bólu na twarzy. Prawdziwym zbawieniem dla wielu byli dwaj strażacy stojący na 22 kilometrze trasy, którzy z dużym zaangażowaniem wspomagali borykających się z mięśniowymi problemami zawodników. Nadmienić tutaj należy, że wszyscy wolontariusze, strażacy, młodzież szkolna, rodzina i przyjaciele Edwarda Dudka będący na trasie służyli żywiołowym i niezapomnianym wsparciem.
Po kilkunastokilometrowym zejściu ze szczytu trasa dochodziła do Radziechów wręcz muskając zlokalizowaną przy Domu Kultury metę, ale zmęczone nogi maratończyków miały do pokonania jeszcze około 5 kilometrów. Od tego momentu zaczynało się podejście pod Matyskę - wzgórze znane przede wszystkim dzięki pięknym stacjom drogi krzyżowej, dzięki czemu zyskała ona miano Golgoty Beskidów. Osiągnięcie zwieńczonego krzyżem wierzchołka Matyski to była jednak tylko ta łatwiejsza część ostatniego odcinka maratonu. Dopiero zejście w błocie po kostki stanowiło wyzwanie. Niejeden kijkarz zaliczył upadek, niejeden próbę ratowania się przed wpadnięciem w śliską maź przypłacił bolesnym skurczem mięśni, a każdy musiał wyraźnie zwolnić, aby w zdrowiu dotrzeć do mety.
Najszybszym na mecie był prowadzący od samego startu faworyt zawodów - rekordzista trasy - Marcin Michalec z Krosna, który wyśrubował swój rekord tym razem pokonując maraton w czasie 4:49:11. Kolejnymi finiszującymi zawodnikami byli częstochowianin Karol Stiller (5:03:55) i Piotr Niechwiejczyk z Opel Active Team (5:04:51). Wśród pań najszybszą okazała się być Jonna Kołodziej z Fabrika Nordika Ruda Śląska (5:44:48) wyprzedzając Marzenę Spychałę z Wesoły Borsuk Team (5:49:37) i Mariolę Pasikowską z Viking Nordic Team Częstochowa (5:51:44).
Dodatkowym smaczkiem zawodów był fakt, że właśnie tego dnia zarówno Marcin Michalec, jak i Karol Stiller sprawili sobie wspaniałe prezenty - pierwszy urodzinowe, a drugi imieninowe.
Na mecie zawodnicy serdecznie witani byli przez Edwarda Dudka i panią poseł Małgorzatę Pępek otrzymując jednocześnie ładny pamiątkowy medal. Każdy mógł napić się bezalkoholowego piwa, skosztować żurku, napić się kawy lub herbaty.
Około godziny 16:00 przystąpiono do dekoracji, choć nie wszyscy jeszcze zdołali ukończyć swoje zmagania z beskidzkimi szlakami.
Poza dekoracjami zwycięzców open i w kategoriach wiekowych było sporo wyróżnień oraz mnóstwo wspaniałych podziękowań dla prezesa Rodzinnego Klubu Biegacza "Baca" - Edwarda Dudka. W międzyczasie komandor Dudek był rozchwytywany przez zawodników pragnących uzyskać dedykację na świeżo wydanej przez niego książce "Moje miłości dwie. Biegiem przez świat".
Maraton Beskidy jest kultowym i najstarszym w Polsce maratonem biegowym. Od kilku lat stał się również najważniejszym celem dla wielu nordicowców, zwłaszcza miłośników długich dystansów. Piękna i ciężka trasa biegnąca urokliwymi drogami Beskidów, Skrzyczne i zawsze błotniste zbocza Matyski, urokliwa Golgota Beskidów, ciepła atmosfera i zawsze duże zaangażowanie organizatorów, nietuzinkowa osoba Bacy Edwarda Dudka... aż nie do uwierzenia, że zgodnie z zapowiedziami była to ostatnia edycja tej imprezy. Może jeszcze nie wszystko stracone?
Odsłon: 2038Promowane Imprezy
-
Wilkowo
11 maj
-
Obliwice
25 maj
-
Krępa Kaszubska
8 cze
-
Obliwice
31 sie