Sprawdź jak było na VI etapie Pucharu Polski w Elblągu
W zeszłą sobotę odbył się kolejny etap Pucharu Polski, który dumnie został nazwany Pucharem Świata w Nordic Walking. Już od samego rana było wiadomo, że będzie to gorąca impreza, nie tylko ze względu na około 600 osobową frekwencję na starcie, ale również ze względu na ponad 30 stopniowy upał.
Miasteczko zawodów zostało ulokowane na dużej polanie przy znanej Bażantarni. Zmieściło się tam kilka atrakcji. Po wejściu można było zobaczyć wygospodarowaną strefę startu-mety na środku polany, wraz z dmuchaną muszlą, w której odbywały się wszystkie ceremonie. Na skraju terenu postawiono biuro zawodów w którym można było sprawdzić odczyt chipa na ekranie, stoisko gastronomiczne, namiot Akademii Morskiej, małe boisko do unihokeja dla najmłodszych oraz stoisko w którym można było zrobić tymczasowy tatuaż. Tego dnia największą popularnością cieszyło się "I <3 NW" na ramieniu (czyt. kocham nordic walking).
Dla uczestników rozgrywanych tutaj w latach poprzednich zawodów trasa nie stanowiła zaskoczenia, jednakże zawodnicy po raz pierwszy przystępujący do rywalizacji w Lesie Bażantarnia byli mocno zdziwieni faktem, że w leżącym w bliskiej okolicy morza, czy depresji Żuław Wiślanych, Elblągu będą rywalizowali na iście górskiej trasie.
Niemal punktualnie o 10:00 zawodnicy ustawili się w strefie startowej i wystartowali na koronnym dystansie 21 kilometrów. Zawodnicy mieli do pokonania dwie małe pętle o długości około 550 metrów oraz cztery duże 5-kilometrowe. Warto wspomnieć że trasa nie należała do najprostszych.
Na każdym okrążeniu, przez niemal połowę dystansu trzeba było podejść pod górkę, która kończyła się krótkim ostrym podejściem: słynnym "siodełkiem". Od samego początku ton rywalizacji nadawali Andrzej Dziediewicz oraz Anna Zaczyńska, którzy kontrolowali przebieg rywalizacji od startu do mety.
O 11:00 do boju wyruszyli VIP-owie a po nich zawodnicy na 10 i 5 kilometrów. Zawodników było naprawdę sporo, co się dało odczuć na pierwszych dwóch wąskich kilometrach. Warto wspomnieć że w morderczym upale na zawodników czekały aż trzy strefy nawadniania. Do wyboru była woda oraz niezbyt smaczny izotonik - ale to jest już kwestia gustu.
Najdłuższy dystans najszybciej pokonali – Andrzej Dziedziewicz (2:13:45) i Krzysztof Skiba (2:16:56) obaj z KS Metraco Polkowice oraz Wojciech Kolasa (2:20:51) z Epoka Nordica Łódź, a wśród kobiet Anna Zaczyńska (2:33:07) z KS Metraco Polkowice przed Moniką Nowrotek (2:39:48) z Wesoły Borsuk Team i Barbarą Olschimke-Marmurowicz (2:40:43) z Silesia Nordic Team.
Na dystansie dziesięciu kilometrów zwyciężył Kamil Kliczka (1:04:09) z Puszczyk Bukowy przed Arturem Biłkiem (1:04:41) z Unii Miast i Olgierdem Depka Prądzyńskim (1:05:12) z Pendolino Gdynia. Wśród pań najszybsza była Danuta Kłaczyńska (1:08:53) ze Szczecina przed Mariolą Pasikowską (1:10:15) z Viking Nordic Team Częstochowa i Renatą Jędrasiak (1:10:34) z KS Metraco Polkowice.
Najkrótszy dystans padł łupem Karola Stillera (30:34) z Viking Nordic Team Częstochowa, który wyprzedził swojego kolegę klubowego Michała Zarębskiego (30:54) i reprezentującego Face Nordic Walking Team Jakuba Deląga (31:02). Zwyciężczynią rywalizacji kobiet została Oksana Zalisko (33:50) z Dąbrowa Nordic Team, która pokonała drugą na mecie Katarzynę Szpilman (34:54) i trzecią Beatę Komar (34:57) obie z Face Nordic Walking Team.
Na mecie na wszystkich czekał ładny odlewany medal oraz smaczny ryż z warzywami. Po wejściu ostatniego zawodnika, zawodnicy mieli 30 min na odwołanie się od decyzji sędziów. I wszystko by było pięknie, gdyby nie fakt, że na dekorację trzeba było naprawdę poczekać. Na szczęście na ratunek przybył Antonio z Hiszpanii który chociaż część tego czasu zagospodarował znanymi przyśpiewkami z jego kraju.
Na koniec rozlosowano sporo nagród i około 17:00 wszyscy się rozeszli do domów.