Marsz po lodzie czyli walentynkowa Korona Wielkopolski
Luty to miesiąc, w którym powinno być zimno, a wszystko dookoła powinno być zamarznięte. W Płotkach pod Piłą mróz jednak dał się we znaki i skuł nie tylko pobliskie jezioro, ale też całą leśną trasę marszu. Nie obyło się bez upadków, ale też nie było mowy o braku uśmiechu, na którejś z twarzy. Organizatorzy zrobili co w ich mocy, by zadbać o bezpieczeństwo, do tego tematem przewodnim były walentynki, więc wszystko musiało wyjść dobrze.
Z tej imprezy niewątpliwie najbardziej zostanie zapamiętany wszechobecny lód. Już od wjazdu na parking czuć było, że koła w aucie buksują, a podczas marszu do biura zawodów zdarzały się ciekawe spektakle, w których przypadkowi aktorzy tańczyli, starając się utrzymać równowagę na śliskim podłożu. Miasteczko zawodów, tak jak w zeszłym roku zlokalizowane było nad jeziorem Płotki, w Płotkach, w ośrodku MOSiR-u Piła, który udostępnił sporą altanę i ciepłe pomieszczenia na biuro zawodów i toalety. Organizatorzy już dzień wcześniej obsypywali namiętnie wszystko piaskiem, zabezpieczając zarówno trasę, jak i okolice startu. Sam piasek jednak nie ratował sytuacji, a jedyną receptą były gumowe kolczaste nakładki na buty, które na szczęście sprzedawano na miejscu. Suma summarum, ekstremalne warunki zostały poskromione, a uczestnicy podjęli wyzwanie i po godzinie 12:00 wyruszyli na trasę. Wiele osób miało namalowane serduszka na twarzy, cała obsługa na swoje kamizelki ozdobiła walentynkowymi dekoracjami, do tego wszystkie atrakcje oscylowały wokół tego tematu, przygotowano nawet specjalną konkurencję par, gdzie weryfikacją autentyczności pary był obowiązkowy pocałunek na podium.
Za Johnem Paulem Youngiem chciałoby się powiedzieć „love is in the air”, niemniej jednak to nie walentynki, ale lód był na pierwszym miejscu.
Sama trasa była niezwykle malownicza, szczególnie, gdy między bezlistnymi drzewami dało się zaobserwować całe jezioro, a śnieg skrzył się w nieśmiałych promieniach słońca. Większość startujących zaopatrzyła się w raki, zdarzały się jednak wywrotki mniej lub bardziej groźne, był nawet przypadek, gdy zawodnik dotarł do mety z jednym złamanym, a drugim wygiętym kijem (nie był to akurat najwytrzymalszy sprzęt), fakt faktem, służba medyczna czuwała i nikomu nic groźnego się nie przydarzyło. Niemniej jednak, wszystkim zawodnikom należą się gratulacje za przebycie całej trasy.
Widać było, że tempo rywalizacji trochę spadło, co ciekawe, nie tyczyło się to ścisłej czołówki, w której walka była niezwykle zacięta. Na niecałe 10 km wygrał Sławek Kacprzak, zawodnik, który bardzo długo czekał na to najwyższe miejsce na podium. Do tej pory na Koronie był wyprzedzany, czasem nawet o włos. Na poprzedniej imprezie w Poznaniu do mety dotarł pierwszy, lecz po komunikatach sędziowskich spadł o dwie pozycje. Tym razem się udało i z czasem 59:37 o prawie minutę wyprzedził Kamila Kliczkę (1:00:44). Trzeci na mecie pojawił się Grzegorz Nakonieczny (1:01:02).
Wśród kobiet nie było zaskoczenia, na pierwszym miejscu znalazła się Danuta Kłaczyńska (1:03:25). Co ciekawe, panie weszły na metę bezpośrednio po panach, czyli w ogólnym open bez podziału na płeć, miałyby czwarte, piąte i szóste miejsce! Dwie minuty po Danucie pojawiła się Katarzyna Staszewska (1:05:30), a za nią Kasia Paliwoda (1:05:55).
Na krótszym dystansie świetny czas osiągnął Sebastian Rajewski, który finiszował z czasem 28:22 – nie spodziewano się tak krótkiego czasu przejścia po takiej nawierzchni. Zaraz po nim był Roman Frąckowiak (29:45) i Piotr Orywał (29:52).
Kobiety zdominowała Anna Mizgier (33:20), która czterokrotnie tego dnia stanęła na podium, odbierając nagrody za open na 5 km, w kategorii wiekowej, w kategorii rodzinnej i kategorii par. Po niej pojawiła się Małgorzata Szymska (33:45) i Mariann Jóźwiak (34:03).
Zielone kartki za technikę zdobyły: Aneta Dukiewicz i Katarzyna Banaszkiewicz.
Oprócz nordicu, startowali również biegacze.
Na mecie na zawodników czekała ciepła grochówka, herbata i oczywiście dodatkowe atrakcje, takie jak walentynkowe turbospalanie, nauka latino, potyczki dla dorosłych czy bieg dla dzieci na 200 m. Pilska grupa morsów Eu4ia wycięła również przerębel i wskoczyła do zamarzniętego jeziora.
Przed samą dekoracją przeprowadzono jeszcze aukcję charytatywną i na ręce Wiceprezydenta Piły Krzysztofa Szewca, Dyrektora MOSiR-u w Pile Dariusza Kubickiego i koordynatorki imprezy Anety Dukiewicz, wręczono gratulacje i ogłoszono pilską imprezę najlepszą imprezą nordic walking roku 2016 zdaniem czytelników portalu chodzezkijami.pl. Następnie rozdano statuetki za poszczególne miejsca, przeprowadzono losowanie nagród i impreza się skończyła.
Następna Korona będzie finałem cyklu. Spotkamy się w Olandii na wiosennej imprezie 18 marca.
Odsłon: 1766