IV Mistrzostwa Polski w górskim nordic walking
Jednak się odbył - XI Maraton Beskidy, a w jego ramach IV Mistrzostwa Polski w maratonie górskim nordic walking. Dlaczego "jednak"? Otóż ubiegłoroczna jubileuszowa, dziesiąta edycja tej kultowej dla wielu biegaczy i kijkarzy impreza, zgodnie z deklaracjami jej pomysłodawcy i organizatora Edwarda Dudka miała być ostatnią. Każdy kto zna popularnego Bacę i jego przysłowiowy nieprzejednany, a jak niektórzy mawiają "góralski" charakter, wie że nie rzuca on słów na wiatr. Na okoliczność jubileuszu Maratonu Beskidy Dudek wydał nawet własnym sumptem, pisaną od lat, pełną świetnych anegdot, książkę o swoim bogatym życiu sportowym pod tytułem "Moje miłości dwie. Biegiem przez świat".
Cóż takiego się wydarzyło, że kilkaset osób miało po raz kolejny możliwość przebiegnięcia lub przejścia królewskiego dystansu, wejścia na Skrzyczne, taplania się w błocie na zejściu z Matyski, przyglądania się stacjom drogi krzyżowej zwanej "Golgotą Beskidów"?
Nawet takie tuzy biegów narciarskich i ultramaratonów jak Edward Dudek mają jeszcze swoje skryte, niespełnione marzenia. Jak wiemy marzenia należy realizować i tak oto, dzięki wsparciu przyjaciół Baca wziął udział w Ice Bajkal Marathon. Oczywiście było jedno "ale", jak wspomina sam Dudek - dostał ultimatum "Ty jedziesz na Bajkał, a my przyjeżdżamy do Ciebie na kolejny maraton". W taki miły i bardzo pomysłowy sposób Maraton Beskidy trwa dalej zyskując sobie coraz to nowe rzesze fanów.
Pierwsza sobota listopada przywitała uczestników Mistrzostw Polski w maratonie górskim nordic walking oraz siedemnastokilometrowego rajdu znacznym pogorszeniem pogody. Zrobiło się chłodniej i pojawiła się mżawka, do tego widoczność ograniczona była dość znacznie przez zalegającą mgłę. Natomiast atmofsera była od samego początku bardzo gorąca, a jej kulminacją była rozgrzewka przeprowadzona przez Mariolę Pasikowską.
O godzinie ósmej z "haczykiem", na znak strzału z góralskiej pukawki, około sto pięćdziesiąt osób z kijkami ruszyło na trasę. Większa część udała się przez Twardorzeczkę, Ostre i Dolinę Zimnika ku Skrzycznemu (1257 m npm), na szczycie którego maraton miał swój półmetek, natomiast ponad sześćdziesięciu kijkarzy w Twardorzeczce zmieniło kierunek marszu, aby po pokonaniu Matyski skierować swoje kroki ku mecie rajdu.
Zdobywcy najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego należącego do Korony Gór Polski, mieli możliwość podziwiania zjawiska zwanego morzem mgieł. Powyżej 1000 m npm panowała piękna słoneczna pogoda, a w dolinach z których przybywali widać było zalegające warstwy niskich chmur i mgieł.
Pod nieobecność zwycięzcy ostatnich edycji i rekordzisty świata w maratonie nordic walking Marcina Michalca, fawortytem tegorocznych Mistrzostw Polski był bez wątpienia Karol Stiller z Kabex Podkowy Janów. Aktualny Mistrz Europy w półmaratonie z Roding miał na te zawody swój własny cel - złamanie pięciu godzin, co do tej pory udało się jedynie dwóm zawodnikom. Jak prognozował, tak uczynił zwyciężając z czasem 4:57:16. Za Stillerem na mecie pojawili się Piotr Niechwiejczyk z Opel Active Team (5:10:15) oraz Krzysztof Członkowski z Olimpijczyka Szczekociny (5:11:17).
Rywalizacja kobiet miała bardziej nietypowy przebieg. Na mecie jako pierwsza pojawiła się Joanna Kołodziej z Rudy Śląskiej, jednakże w związku z otrzymaną żółtą kartką i doliczeniem pięciu minut do końcowego czasu została sklasyfikowana jako druga (5:44:59). Mistrzynią Polski w maratonie górskim została natomiast Barbara Cieślar z Wisły z czasem 5:41:01, a trzecią na mecie była Katarzyna Wolniewicz ze Spokey Team Ruda Śląska (5:45:56).
Rajd najszybciej pokonali Marek Sokołowski z PTG Sokół Rymanów (1:58:52) oraz Maria Bujok z Team Bujok Przezchlebie (2:25:45).
Większość uczestników zawsze podkreśla bogato wyposażone punkty żywieniowe na Maratonie Beskidy. Nie sposób się nie zgodzić. Już kilkanaście metrów przed każdym PŻ dało się słyszeć pytania świetnie przygotowanych wolontariuszy "izo?, cola?, woda? herbata?", nie mówiąc o dużej ilości cząstkek bananów, suszonych owoców, czy różnych słodyczy. A posiłek regeneracyjny na mecie - iście królewski, jak na "królewski" dystans przystało - smoothie i woda tuż po finiszu, różne ciepłe zupy i kremy, kilka rodzajów makaronów, izotoniczny złocisty napój. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie, a nawet spróbować wszystkiego, bo nikt nie pytał o kupon, czy numer.
Ceremonię dekoracji rozpoczęły gromkie brawa dla Edwarda Dudka, który obchodził tego dnia jubileusz swojego dwusetnego startu na dystansach maratonu i ultramaratonu, a po nagrodzeniu najlepszych w klasyfikacji generalnej i w kategoriach wiekowych, można było skosztować przygotowanych na tę okazję tortów.
Cóż napisać jako podsumowanie? Maraton górski to duże wyzwanie, a Maraton Beskidy nie należy do łatwych. Każdy ma na niego swój plan - walka o miejsce, czas, czy po prostu jego ukończenie. Niezależnie od celu jego realizacja przynosi piękne emocje i ogromną satysfakcję. Prawie każdy uczestnik ma chwile kryzysu, załamania i musi walczyć sam ze sobą i swoim organizmem, ale większość wychodzi z tej walki zwycięsko.
Ponoć atmosferę imprezy budują ludzie, a pozytywnie zakręconych długodystansowców u Bacy nie brakuje. Czekamy na Maraton Beskidy 2019 i V MP w maratonie górskim nordic walking.
Odsłon: 2433