Ile km dasz radę przejść? - Wywiad z Beatą Zarach
- Pamiętasz pierwszą edycję Hell Mission Possible? Czy to była pierwsza współorganizowana przez Ciebie impreza sportowa?
Tak, pierwszą edycję Hell Mission Possible pamiętam doskonale. Był to 25 lutego 2017, mroźny poranek -2 st C, Władysławowo i 9 osób (8 pań i Bartosz) chcących wspólnie pomaszerować brzegiem morza w kierunku Helu. Dystans zacny więc czemu by nie zmierzyć się z nim bez pomiaru czasu, dla fanu, wśród takich zapaleńców jak my?
Na trasie każdy miał chwile lepsze i gorsze. Kryzys zaczął nadchodził po 30 km. Byliśmy wtedy między Juratą, a Helem. W pierwszej kolejności bolały najsłabsze ogniwa naszego organizmu. Po kolei zaczynały się zakwaszać mięśnie, a Bartoszowi kilkakrotnie operowane kolano odmówiło posłuszeństwa i przestało się zginać. Bartosz miał cel pokonać półwysep w obie strony, a tego dnia po prostu nie dało rady, kolano przy 34 km powiedziało dość i do 42 km doszedł siłą woli. Tamtego dnia pulsometry osób, które „tylko” lub „aż” dotarły do Helu pokazały wykonanie 850% normy aktywności dziennej. Każdy z nas spalił średnio ponad 3500 kcal. GPS-y w zegarkach i komórkach wskazywały dystans w granicach 39-43 km. Fenomenem I edycji była Kasia Banaszkiewicz z Piły. Kasia doszła na HEL i wróciła do Władysławowa. Cała trasę pokonała na kijach. Jej dystans to ponad 70 km (!) w czasie 11 godzin i 40 min.
- Czy to Hell Mission Possible to już tradycja zimowych maratonów i możemy liczyć na kolejne edycje?
Hmmm czy tradycja? To się okaże. W II edycji wystartowały 42 osoby. W tym roku odbyła się III edycja Hell Mission Possible. Limit 70 uczestników wypełnił się w niespełna 4h. Każda z naszych edycji jest inna. Ta w tym roku była chyba najtrudniejsza. Kreatywności nam nie brakuje, a zmierzyć się z dystansem maratonu w tak pięknych okolicznościach przyrody raz na rok chyba sobie nikt nie odmówi. Chcemy organizować zwykłe imprezy z wyzwaniem dla niezwykłych ludzi.
- Masz jakąś imprezę, którą chciałabyś w przyszłości zorganizować? Może coś jeszcze bardziej ekstremalnego?
Tak. Jest jeden punkt na mapie, który chciałabym zdobyć z nordicowcami, ale wymaga on dopracowania w każdym detalu. Czy będzie to ekstremalne? To już ocenią uczestnicy. W ubiegłym roku zrobiliśmy I edycję GIEWONT Mission Possible. W tej górskiej wyprawie wzięło udział 63 uczestników, którzy wspólnie pokonali w Tatrach przeszło 25 km. Trasa wiodła wokół „śpiącego rycerza”i do łatwych nie należała.Nie zapominajmy, że takie imprezy tworzą ludzie, których pomoc tu jest nieoceniona: Joanna Piotrowska, Aleksandra Zarach, Agnieszka Dron, Marcin Joachim Gregorczyk, Tomek Celiński, Dariusz Kosicki.
- Maraton z kijami to spore wyzwanie, które chyba nie jest dostępne dla każdego, jak uważasz?
Pokonanie na własnych nogach 42,195 km stanowi powód do dumy i jest przeżyciem, które każdy zapamiętuje na długie lata. Do maratonu trzeba się jednak przygotować. Dla początkującego nordicowca maraton nie będzie prosty. Musi się nastawić na duże zmęczenie, mimo wolnego tempa, min. 9 godzin marszu, ból nóg i opóźnioną bolesność mięśniową.
- Masz jakieś wskazówki dla początkujących?
Podstawa to regularne treningi 3 razy w tygodniu. Warto wprowadzić też treningi uzupełniające jak np. siłownia i pływalnia. Ćwiczenia siłowe wzmocnią nasze mięśnie i stawy. Podstawą jest też regeneracja po treningach. Kolejnym ważnym punktem jest obuwie. To inwestycja w zdrowe stawy, brak otarć i odcisków. Nie możemy zapominać o zdrowej dawce snu, która powinna wynosić ~7h. Musimy także pamiętać o regularnym nawodnieniu (min. 2l wody dziennie). Wybierajmy wody o dużej zawartości minerałów, zwłaszcza magnezu i potasu. 2 dni przed maratonem zrezygnujcie z treningów i ograniczcie czas spędzany na nogach. Dzień przed startem zjedzmy kaloryczny i bogaty w węglowodany posiłek.
- Poza organizacją imprez MISSION POSSIBLE zajmujesz się również fotografią i można cię zobaczyć na chociażby Pucharach Polski. Co w nordic walking jest pociągającego, co starasz się uchwycić na zawodach?
Tak, jestem fotografem, który głównie obraca się w branży sportowej i iventowej. W mojej pracy uwielbiam pracować z ludźmi. Będąc fotografem danej imprezy zawsze staram się przewidywać wydarzenia. Tu ważne są emocje, relacje, atmosfera zawodów i detale. Zdjęcia muszą opowiadać historię danej imprezy. Ważne, aby obserwować też to co dzieje się wokół nas np. kibiców lub zawodników rozgrzewających się poza linią trasy. Trochę smutne jest to, że w dzisiejszych czasach każdy kto ma aparat w dłoni uznaje się za fotografa. Na bieżąco śledzę galerie zdjęć z różnych iventów i z przykrością muszę stwierdzić, że zdjęcia są robione na pałę, bez pomyślunku, bez selekcji, wrzucane do sieci tylko po to, aby coś było. Niekiedy są to wzorcowe przykłady czego należy unikać w kadrowaniu i kompozycji.
- Jeszcze tylko jedna kwestia, by być w świecie NW trzeba chodzić i interesować się tematem. Ile czasu w tygodniu poświęcasz na nordic walking? Dlaczego warto?
Nordic Walking to doskonała forma budowania własnego potencjału bio psychospołecznego. Jest to forma ruchu, która bardzo mi odpowiada gdyż nie za bardzo przepadam za bieganiem. W nordicu jest kontakt z przyrodą, nie ma złej pogody na trening, można poznać fajnych ludzi. Tak naprawdę w tygodniu na trening nordica poświęcam 4 godziny. Pozostała cześć mojego czasu to trening funkcjonalny (gdzie buduję siłę, gibkość i wytrzymałość), siatkówka, MTB oraz karate.
A dlaczego warto? na to pytanie chyba każdy zna odpowiedź, kto zrobił swoje pierwsze 3 km, kto "przesiadł" się z kijów trekingowych na nordicowe, kto zamiast kaleczyć technikę, przyszedł na trening z instruktorem.
Odsłon: 4189
Promowane Imprezy
-
Wilkowo
11 maj
-
Obliwice
25 maj
-
Krępa Kaszubska
8 cze
-
Obliwice
31 sie