Drugi weekend czerwca i drugi etap Pucharu Polski, tym razem w Kolbuszowej zjawiło się blisko 600 kijkarzy
Podobnie jak w Konstancinie-Jeziornej, na Podkarpaciu Polska Federacja Nordic Walking przygotowała dość krótką, bo dwuipółkilometrową pętlę, którą musieli pokonywać zawodnicy. Zmianie w stosunku do regulaminu uległy również godziny rozpoczęcia poszczególnych tras, co skutkowało tym, że kilka osób spóźniło się na start dłuższych dystansów i w związku z tym wystartowało na 5 km.
Sprawnie działające, z resztą jak zawsze na Pucharze Polski, biuro zawodów bardzo szybko obsługiwało zgłaszających się zawodników. Trasa przygotowana i oznaczona była bardzo dobrze - start na stadionie, wejście do okolicznego lasku, fragment asfaltu i powrót laskiem na stadion.
Obszerne miasteczko zawodów wyposażone było w sporą liczbę parasoli i miejsc, w których można było odpocząć i porozmawiać, a stadionowy budynek wyposażony był w natryski, toalety i bistro, w którym można było napić się kawy, herbaty lub coś przekąsić.
Pierwsi na starcie pojawili się półmaratończycy. Ciekawą walkę o szczyt podium stoczyli: zwycięzca z Konstancina Andrzej Dziedziewicz i jego klubowy kolega Krzysztof Skiba. Ostatecznie zwycięski okazał się Skiba (2:11:59), zostawiając za swoimi plecami o ponad minutę młodszego kolegę (2:13:02). Trzeci na mecie zameldował się Stefan Helwich (2:19:10) reprezentujący również KS Metraco Polkowice.
Wśród pań ze sporą przewagą wygrała Anna Zaczyńska z KS Metraco Polkowice (2:25:46) przed reprezentującą Silesia Nordic Team Barbarą Olschimke-Marmurowicz (2:35:37) i Małgorzatą Jańczyk z Epoka Nordica Łódź (2:37:26).
O godzinie 10:00 do rywalizacji przystąpili zawodnicy na dystansie dziesięciu kilometrów. Tutaj szykowały się emocje sięgające zenitu. Wszyscy ciekawi byli pojedynku najlepszego maratończyka Marcina Michalca (KKB MOSIR Krosno) i dawno niewidzianego Bartłomieja Skowrona (Viking), zastanawiano się również, jak poradzi sobie w Pucharze Polski najszybsza na tym dystansie w Europie Monika Nowrotek (Wesoły Borsuk Team).
Marcin Michalec okazał się być niedościgniony również na dystansie 10 km (59:01), zostawiając za sobą w pokonanym polu o blisko dwie minuty, Bartka Skowrona (1:00:51), trzeci był reprezentujący KS Metraco Maciej Karasiński (1:02:15).
W rywalizacji kobiet Monika Nowrotek (1:10:08) musiała tym razem uznać wyższość dwóch koleżanek - zwyciężczyni Adrianny Lipko z Pendolino Gdynia (1:09:04) oraz drugiej na mecie Wioletty Szwichtenberg (1:09:45) z Face Nordic Walking Team.
Gdy długodystansowcy stawili się na mecie, do startu przygotowywali się sprinterzy. Na dystansie pięciu kilometrów do rywalizacji przystąpiło prawie 400 osób, a wśród nich wielu młodych adeptów tego sportu w kategoriach dzieci i juniorów.
Pogoda, która była bardzo wspaniałomyślna dla półmaratończyków i zawodników na dystansie 10km, okazała się kapryśna, aby podczas marszu na dystansie pięciu kilometrów zaserwować uczestnikom lekkie opady deszczu.
Na najkrótszym dystansie ponownie najlepszym okazał się być Jakub Deląg z Energy Life Team (29:44), a po piętach kolejny raz deptał mu reprezentujący częstochowski Viking Nordic Team Michał Zarębski (30:12). Trzeci na mecie był Ireneusz Lubiatowski z KS Metraco Polkowice (30:33).
Wśród pań bezkonkurencyjna okazała się być Oksana Zaliska (32:56) z Dąbrowa Nordic Team, druga była Beata Kołodziejczak z Socho Team (33:50), a trzecia młodziutka juniorka z Unii Miast Klaudia Woźniak (34:33).
Po ukończeniu zawodów na każdego czekały pamiątkowe medale, woda i izotoniki oraz gorąca grochówka.
Około godziny 14:00 organizatorzy przystąpili do uroczystej dekoracji oraz losowania nagród. W międzyczasie, co jest niezwykle piękne w nordic walking, wiele drużyn z różnych zakątków naszego kraju integrowało się ze sobą, a rozmów, wymian spostrzeżeń i przyjacielskich uścisków było co nie miara.
Przy okazji kolbuszowskiego etapu Pucharu Polski nie sposób nie zwrócić uwagi na pracę sędziów. Przede wszystkim byli bardzo widoczni na trasie, dając 15 dyskwalifikacji i ponad dwadzieścia żółtych kartek.
Najbardziej kartkogennym punktem okazało się krótkie, piaszczyste zejście, na którym wielu zawodników zamiast nieco zwolnić, z pełnym impetem zbiegało natykając się na stojącą na dole sędzinę. Pani sędzia surowo karała nieostrożnych, ale również nie omieszkała chwalić za prawidłowe zejścia innych zawodników.
Organizatorzy bardzo sprawnie radzili sobie z wywieszaniem wyników poszczególnych dystansów, a możliwość sprawdzenia swojego wyniku za pomocą czytnika chipów okazał się ponownie strzałem w dziesiątkę.
Mankamentem rywalizacji, którego PFNW nie przewidziało, a który skwapliwie zaczęły wykorzystywać czołowe polskie drużyny, jest możliwość startu zawodnika na kilku dystansach podczas tych samych zawodów.
Kiedyś ze względu na zazębianie się startów poszczególnych tras nie było to możliwe, ale przy zmianach jakie nastąpiły w Konstancinie i Kolbuszowej stało się to niestety realne. Szkoda, że Federacja nie zareagowała wystarczająco szybko, bo ten proceder rzutuje nie tylko na wyniki drużynowe, ale również na klasyfikację indywidualną. Ale zgodnie z zasadą - nie myli się tylko ten, kto nic nie robi - mamy nadzieję, graniczącą z pewnością, że PFNW znakomicie poradzi sobie z tym problemem w kolejnej edycji Pucharu Polski.
Uczestnicy, którzy zdecydowali się pozostać w Kolbuszowej dłużej, mogli wieczorem wysłuchać koncertu, który odbył w miasteczku zawodów.
Kolejny etap Pucharu Polski już drugiego lipca w Polanicy Zdrój.
Odsłon: 1311