Zawodowiec z kontuzją - rozmowa z Łukaszem Witczukiem
Adrian Sosnowski: Łukasz, na co polujesz w tym roku?
Łukasz Witczuk: Obecnie, znajdujemy się na półmetku Pucharów, a jestem pierwszy w klasyfikacji Pucharu Polski na 5 km, trzeci w Pucharze Europy na 10 km. Oczywiście, chciałbym wygrać oba cykle.
Jeździsz po całym kraju, startujesz przecież nie tylko w tych imprezach. Powiedz, nie masz problemu z żoną, córką, które zostają w domu?
Wiesz co, był taki etap, że żona się trochę denerwowała, w końcu imprez jest sporo, do tego starty grupowe i tak dalej, a ona nie chciała jeździć. Generalnie, po czasie jednak stwierdziła, że zdecydowanie lepiej, jak się ruszam, działam na wielu frontach, niż wiesz, na przykład, miałbym się włóczyć po barach i robić inne głupoty. Ostatnio zaczęła się ze mną zabierać na zawody, więc jest zdecydowanie łatwiej nam obojgu.
A czasu jest niewiele, jesteś przecież też liderem Luki Team, a ostatnio ten klub bardzo dobrze prosperuje.
Tak, ogólnie w naszych szeregach jest stale około 18-20 osób, z czego rekordowo aż 11 startowało w zawodach, takich jak np. Puchar Lubelszczyzny. Z tego 5-6 osób zazwyczaj stawało na podium. Część z tych zawodników jeździ też na Puchar Polski i z dumą powiem, że w klasyfikacji mamy czwarte miejsce w półmaratonie, 5 i 6 miejsce na 10 km kobiet, a także nasze dziewczyny są w pierwszej dziesiątce kobiet na 5 km. Zaczynamy zatem być bardzo widoczni.
Jeśli chodzi o nasze plany na najbliższe Osielsko, to jeszcze niedawno myśleliśmy o trzech pucharach: ja miałem stanąć na pudle na 5 km, Lidka również na 5 km w kategorii 40+ i Zosia na 10 km w kategorii 50+. Trenujemy dość intensywnie, a czasy dziewczyn są nieziemskie, Lidka na 5 km osiąga 34-35 min, a Zosia na 10 km, pięćdziesięciodziewięciolatka, 1 h 13-14 min.
Wiemy jednak, że w międzyczasie coś się wydarzyło i tym samym przepadła Ci szansa na zwycięstwo w Osielsku. Mimo wszystko jedziesz na te imprezę?
Tak, jadę do Osielska z moim teamem, chcę zobaczyć jak ktoś z nich staje na podium, chcę być z nimi. Oczywiście, miałem jechać i walczyć o kolejne podium. Może niekoniecznie zdobyłbym pierwszą pozycję, bo mam problem w tym roku z Michałem Zarębskim, ale celowałem w drugą lub trzecią lokatę, dowiezienie kolejnych przynajmniej 70 punktów i utrzymanie pozycji lidera w klasyfikacji ogólnej. Póki co, mam bezpieczną przewagę 100 punktów nad kolejnymi osobami, ale to może szybko się zmienić.
Co z kontuzją?
Po kontuzji byłem załamany, zobaczyłem kolano z drugiej strony. Gdy obudziłem się następnego dnia, nie myślałem o niczym innym, tylko o Pucharze Polski i Europy, o tym, że przez taką głupotę moje marzenia legły w gruzach. Ruszyłem zatem bezpośrednio na rehabilitację.
Po kolei, opowiedz, co ci się dokładnie stało?
Powiem szczerze, głupia sprawa. Dwa dni temu byliśmy z grupą już po treningu, skończyliśmy ćwiczenia, przyszła pora na streching. Nie wiem, nie spojrzałem, nie zwróciłem uwagi i podczas rozciągania nie zorientowałem się, że za mną jest dołek. Wysunąłem nogę do tyłu, wprost w dziurę i noga się złożyła, bo niestety na niej spoczywał cały mój ciężar. Był tam piach, nastąpiło skręcenie kolana, to było straszne. Najgorsze, że to wszystko przez nieuwagę, nie forsowałem się, znam przecież schemat treningu, jestem instruktorem.
Co było dalej? Naciągnąłeś nogę, założyłeś stabilizator i poszedłeś do lekarza? Jaki był werdykt?
Nie byłem u lekarza, poszedłem najpierw do rehabilitanta-terapeuty. Diagnoza była taka, że więzadło poboczne zostało mocno nadwyrężone, naciągnięte lub naderwane od środka. Nie wiem dokładnie, bo nie zrobiłem wciąż USG. Siedlce, to bardzo małe miasto i tego typu badania nie udało mi się zrobić tego samego dnia. Pojechałem za to rano do przychodni, zrobiliśmy serię zastrzyków i zaczęły się zabiegi – od krio po terapię miejsc spustowych (okrutnie bolesna sprawa), w końcu udało się rozmasować ścięgna. Dzięki temu dzisiaj, po dwóch dniach, normalnie chodzę i się nie poddaję.
Uważam, że przy takiej kontuzji, czyli naderwaniu więzadeł czy mięśni, siedzenie czy leżenie w domu z gipsem to katastrofa. Nie można się zastać. Dlatego też chodzę, ćwiczę, trzy razy dziennie smaruję maściami, chłodzę itd.
Jutro od rana mam znowu rehabilitację, walczę.
Masz w sobie sporo determinacji.
Tak, dochodzi do tego, że w nocy słabo śpię, budzę się kilka razy, wtedy ćwiczę nogę, prostuję ją na łóżku, wstaję i chodzę.
W tym momencie mam jeden najważniejszy plan, aby pójść teraz w Osielsku. Przejdę tę piątkę ze stabilizatorem, zdobędę chociaż 20 punktów i nie pozwolę, żeby marzenia mi gdzieś uleciały. Nawet jak przyjdę na 10, 12 czy 15 miejscu, zdobędę trochę punktów, a moi rywale, którzy w klasyfikacji są za mną, niech zdobędą nawet 70, staną na podium, i tak nadrobią tylko 50 punktów. Mam zatem jeszcze 50 punktów w zapasie i trzy tygodnie na powrót do zdrowia, żeby w Elblągu czy w Hajnówce ścigać się z nimi.
Puchar Europy na 10 km pewnie sobie odpuszczę, ale jedno z marzeń muszę spełnić.
Myślisz, że te trzy tygodnie ci starczą, żeby wrócić do pełnej formy i ostrych treningów?
Będzie bardzo ciężko, ale tak jak ludzie napisali na Facebooku pod moim postem o kontuzji, jestem wariatem, człowiekiem ze skały, kamikadze, mocarzem itd. Tego typu słów wsparcia było wiele i wszystkim za to bardzo dziękuję.
Uważam, że posiadając ten poziom wytrenowania, mój organizm jest naprawdę w stanie dużo przetrwać.
Kiedyś trenowałem siatkówkę i możliwe, że wtedy naderwałem sobie więzadła, rozchodziłem to i to jest powód, dla którego puściły. Nie wiadomo. Jak człowiek jest młodszy, to nie zwraca aż tak bardzo uwagi na to, ze coś boli. Możliwe, że przez ten czas problem nie dawał się we znaki, bo mam silne mięśnie i dlatego też szybciej wrócę do formy. Nie jestem kimś, kto tylko siedział w domu i na chodniku gdzieś skręcił tę nogę, czego efektem jest półroczna rekonwalescencja. Nie pozwolę sobie na gips. Dzisiaj na treningu na pewno zrobię koło czterech kilometrów, więc nie jest źle.
W momencie skręcenia, też nie panikowałem, nawet zrobiłem sobie prowizoryczne usztywnienie. Wziąłem dwie gałęzie, wyjąłem sznurówki, obwiązałem nad i pod kolanem i sam na tej nodze poszedłem do samochodu.
Nie mam wielkiego krwiaka, opuchlizna nie jest aż tak wielka. Najgorzej jest z psychiką. Odciążam tę nogę, kuleję, bo się po prostu boję, że coś się stanie i mi znowu coś wyskoczy.
Niemniej jednak, na prostej osiągam dobrą prędkość i tylko trochę mnie kłuje w tym kolanie. Naprawdę mam nadzieję, że te trzy tygodnie z codzienną rehabilitacją wystarczą. Przy czym jestem świadomy tego, że może to być za mało czasu, by pokonać moich rywali, ale powinno wystarczyć, by być na czwartej, piątej pozycji, zaraz za nimi i nie pozwolić im nadrobić strat w klasyfikacji generalnej.
Zdajesz sobie sprawę, że dużo ryzykujesz? Jeśli to się uda, będziesz musiał później sporo czasu poświęcić na zadbanie o siebie.
Wiem, wiem. Dlatego myślę o tym, by zrezygnować z Pucharu Europy. We wrześniu, po Pucharze Polski zabiorę się ostro za nogę, zacznę wzmacniać więzadła, ćwiczyć stabilizację (rowery, siłownia) i wtedy będę miał czas, by analizować z lekarzami, co dalej robić z tą nogą. Idzie jesień, zima, będzie ślisko, a nie chciałbym narobić sobie więcej problemów.
Na razie spróbuję, jeśli nie uda się utrzymać prowadzenia – trudno, ale tyle jestem w stanie zrobić. Włożyłem w to dużo wysiłku. Jestem człowiekiem, który się nie poddaje i nie chcę nie startować w Osielsku i pogrzebać swoją szansę na zwycięstwo. Walczę przez te cztery dni i dam radę.
Dzięki, powodzenia!
Dzięki wielkie, do zobaczenia.
Z Łukaszem rozmawiałem 4 sierpnia akurat w przerwie prowadzonego przez niego szkolenia instruktorskiego, co jest najlepszym dowodem na to, że uraz więzadeł to za mało przy powstrzymać Witczuka.
Łukasz Witczuk – zapalony kijkarz, instruktor, sędzia, działacz na rzecz rozwoju nordic walking. M. in. Mistrz Polski (5 km Barlinek 2015), Mistrz Europy (10 km Roding 2016), zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Lubelszczyzny (2016), drugi w klasyfikacji Pucharu Bałtyku (2015).
Zdjęcia wykorzystane w wywiadzie pochodzą z zasobów prywatnych Łukasza Witczuka.
Odsłon: 2806Wybrane dla Ciebie
Promowane Imprezy
-
Wilkowo
11 maj
-
Obliwice
25 maj
-
Krępa Kaszubska
8 cze
-
Obliwice
31 sie