Jak być instruktorem na co dzień? - lutowy felieton
Drodzy Czytelnicy!
Od pewnego czasu zdarza mi się zastanawiać nad tym, jak powinna w praktyce wyglądać misja instruktora nordic walking. Jasne jest, że chodzimy, bo sprawia nam to przyjemność, lecz instruktorami zostaliśmy z jakiegoś konkretnego powodu. Dla niektórych z pewnością będzie to podniesienie kwalifikacji i szansa na zarobek, dla innych okazja do wyszlifowania swojej techniki. Ja natomiast zawsze chciałem pokazywać ludziom, że chodzenie z kijami to wyjątkowe doświadczenie, które dodatkowo holistycznie wspomaga nasze ciało. Takie podejście stety/niestety wiąże się ze zwracaniem szczególnej uwagi na sposób marszu ludzi wokół.
Od pewnego czasu zdarza mi się zastanawiać nad tym, jak powinna w praktyce wyglądać misja instruktora nordic walking. Jasne jest, że chodzimy, bo sprawia nam to przyjemność, lecz instruktorami zostaliśmy z jakiegoś konkretnego powodu. Dla niektórych z pewnością będzie to podniesienie kwalifikacji i szansa na zarobek, dla innych okazja do wyszlifowania swojej techniki. Ja natomiast zawsze chciałem pokazywać ludziom, że chodzenie z kijami to wyjątkowe doświadczenie, które dodatkowo holistycznie wspomaga nasze ciało. Takie podejście stety/niestety wiąże się ze zwracaniem szczególnej uwagi na sposób marszu ludzi wokół.
Wielokrotnie, co podejrzewam, że jest zmorą wielu instruktorów, zmagałem się z pytaniem, co robić, gdy na ulicy spotykam ludzi chodzących nieprawidłowo? Ostatnio podczas marszu po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym, zrobiła się piękna pogoda i wokół zaroiło się od kijkarzy. W pewnym momencie zaobserwowałem taką scenkę: bokiem ścieżki szła starsza pani, w mocno zaciśniętych pięściach dzierżyła grube i dziwnie długie kije trekkingowe. Szła, jak to niektórzy mówią „na sapera” dokładnie kijami badając grunt przed sobą. Nikomu nie wadząc, na niedzielnym spacerze, idąc w błogiej nieświadomości, myślała zapewne o sprawunkach, które czekają ją w domu, o nadchodzącym obiedzie i gościach, którzy mieli się tam pojawić. Wtem z naprzeciwka dziarskim krokiem maszerowała z kijami trochę młodsza kobieta, która robiła pełne wymachy, a jej dłoń pracowała nienagannie. Gdy minęła panią od kijów trekkingowych, dało się u niej zobaczyć błysk w oku, zawróciła i zaczęła opowiadać ile to błędów starsza pani robi i jak to wszystko powinno wyglądać. Skończyło się oczywiście awanturą, głośnym sapnięciem i słowami „będę chodzić jak chcę i nic pani do tego”, po czym niedzielna sielanka w głowie starszej kobiety zamieniła się w rozpamiętywanie sytuacji i odczucie upokorzenia.
Zapytacie, może instruktorka była niedelikatna? Nie wiem, nie słyszałem szczegółów, ale przypomniało mi się wtedy, że na moim pierwszym kursie kilka ładnych lat temu przestrzegano przed takimi sytuacjami i mówiono, aby nie instruować ludzi, których spotyka się na trasach, że to nie miejsce, ani czas.
Z jednej strony, świetnie, że wyszli, ruszają się i są aktywni, gorzej jednak, że często zamiast pomagać sobie, szkodzą, obciążając, zamiast odciążać. Musimy pamiętać tylko, że nie każdy chce się nauczyć, nie każdy jest też na to gotowy. Osobiście uważam zorganizowane szkolenia, warsztaty czy instruktaż na zawodach za najlepszą promocję nordic walking i poprawnej techniki. Tam też, co ważne, wiemy, że trafimy na ludzi chętnych do współpracy. Nie ma bowiem nic gorszego, niż kursant, który uczy się z przymusu czy za karę.
AS
Odsłon: 979Wybrane dla Ciebie
Promowane Imprezy
-
Wilkowo
11 maj
-
Obliwice
25 maj
-
Krępa Kaszubska
8 cze
-
Obliwice
31 sie