W cieniu kompleksu skoczni narciarskich odbył się trzeci etap Pucharu Europy
Przepiękne Alpy Karynckie, leżące u styku granic z Włochami i Słowenią austriackie Villach, a dokładniej słynąca z rozgrywanego na jej skoczniach Pucharu Świata w skokach narciarskich Villacher Alpenarena była gospodarzem trzeciego etapu Pucharu Europy w Nordic Walking.
Na listach startowych Niemcy, Polacy, Słoweńcy i oczywiście Austriacy, w końcu poza europejskimi rozgrywkami to również Mistrzostwa Austrii. Dystans przygotowany przez organizatorów to 10,5 km. Udostępniony profil trasy robił wrażenie, szykowało się niezłe podejście.
Na miejscu sporo miejsca dla zmotoryzowanych. Villacher Alpenarena usytuowana jest pięknie w alpejskim krajobrazie. Budynek klubowy z restauracją, natryskami i toaletami, do tego zewnętrzny kontener z toaletami. Czyściutko i świeżutko - super.
Biuro zawodów zlokalizowane tuż za budynkami Alpenareny z pięknym widokiem na kompleks skoczni narciarskich. W biurze sprawnie wydawane pakiety startowe, na które składały się - numer, chip, napój energetyczny i ramka na zdjęcie.
O 13:20 zawodnicy ustawieni na starcie, około dziesięciominutowe oczekiwanie, start i kilkusetmetrowy marsz pod górkę asfaltową trasą nartorolkową. Następnie wyjście na szlak górski i zaczyna się prawdziwa walka ze stromym wzniesieniem, oddechem i własnymi słabościami. Sporo kamieni, nierówności i bardzo wymagające podejście, które wydaje się nie mieć końca. Na każdym zakręcie szlaku chodząca po głowie myśl, że może to już wychodzimy na wypłaszczenie, ale nie, za moment słychać uderzające kilkanaście metrów wyżej wśród drzew groty kijków. Wreszcie jest - wierzchołek i punkt z wodą. Mamy mniej więcej czwarty kilometr. Płaski odcinek, wypatrywanie tabliczek z oznaczonymi kilometrami i zejście. Czasami równie strome co podejście, czasami mniej, ale za to sporo błota, w którym miejscami grzęźnie się po kostkę. Około ósmego kilometra wyjście na ścieżki szutrowe i asfaltowe, dojście do toru nartorolkowego i finisz ku budynkom Alpenareny.
Na tej piekielnie trudnej, ale jakże urokliwej i widowiskowej trasie na mecie pierwsi pojawili się Michael Epp (1:09:01) z Niemiec, przed Austriakiem Franzem Pecjakiem (1:09:15) i Niemcem Wolfgangiem Scholzem (1:10:22). Jednakże były to wyniki nieoficjalne. Po uwzględnieniu kar sędziowskich okazało się, że zwycięzca Michael Epp otrzymał 3 min kary i wypadł z pierwszej trójki open, a Franz Pencjak otrzymał karę w wymiarze 1 min 30s. Oficjalna klasyfikacja generalna z uwzględnieniem kar sędziowskich to Wolfgang Scholz, przed Franzem Pecjakiem i najszybszym z Polaków, Jakubem Delągiem (1:10:51) z Energy Life Team.
Wśród kobiet sytuacja była klarowna. Wygrały bezapelacyjnie Polki - Mariola Pasikowska (1:19:35) z Positive Energy Żarki, przed Moniką Nowrotek (1:22:17) i Marzeną Spychałą (1:23:06) - obie z Wesoły Borsuk Team.
Zwyciężczyni tak wspomina swój start: "Trzeci etap Pucharu Europy w 30 stopniowym upale, dziesięciokilometrowej trasie i morderczym podejściu wynagrodziły alpejskie widoki. Wystartowałam nie znając profilu trasy, strome podejścia, ok 600 m przewyższeń, walka ze sobą i własnymi słabościami."
Najszybsza trójka mężczyzn z Polski to - trzeci open Jakub Deląg, czwarty Andrzej Michalski (1:11:14) z Face Nordic Walking Team i ósmy Daniel Wojtasiński (1:14:06) z Viking Nordic Team Częstochowa.
Po wielce ciekawym początku zawodów, świetnej, bardzo wymagającej i pięknej trasie, niestety zaczęły się organizacyjne problemy.
Na mecie na zawodników czekał nieciekawy medal z napisem Villach, problemy z dostępem do wody, która była donoszona co jakiś czas i nabierana z dużych pojemników. A do tego zupełny brak jakiegokolwiek posiłku regeracyjnego.
Tak wspomina te momenty polska mistrzyni: "Organizacja europejskiej rangi zawodów nie była na najwyższym poziomie, słabo oznakowana trasa, jeden punkt odżywczy, brak wody na mecie oraz brak posiłku regeneracyjnego. W porównaniu z Roding w Niemczech, Austria wypadła bardzo słabo, nie tylko w odczuciu Polaków ale też innych zagranicznych drużyn."
Wybawieniem okazywał się budynek klubowy, w którym można było zakupić coś do picia, jakiś posiłek, bądź skorzystać z natrysku.
Około godziny 17 przystąpiono do dekoracji - Pucharu Europy open, Mistrzostw Austrii, a następnie kategorii wiekowych Pucharu Europy. Tutaj nastąpiły kolejne organizacyjne wpadki - postanowiono puszczać hymny narodowe zwycięzców, ale już pierwszy Polak stający na najwyższym miejscu musiałby obejść się smakiem. Na całe szczęście duża rzesza polskich zawodników zaśpiewała polski hymn "a capella" i tak to trwało aż do nagradzania kategorii wiekowych 30-39. Puchary przyznawane był wyłącznie zawodnikom na pierwszym miejscu podium, natomiast pozostali otrzymywali drobne upominki, np. trzy piłeczki tenisowe, koszulki polo, czy wino.
Dodatkowym problemem była możliwość rozmowy w języku innym niż niemiecki, ale tutaj wzajemna życzliwość, otwartość - zarówno zawodników jak i organizatorów - pozwalała na wesołą i skuteczną komunikację.
Biorąc pod uwagę wysoką opłatę startową, dodatkową opłatę za chip (3 EUR), nieciekawy pakiet startowy i brak jakiegokolwiek posiłku regeneracyjnego, wydaje się, że organizatorzy niezbyt zadbali o dobre wspomnienia po swoich zawodach wśród uczestników.
Cóż, po kiepskim Pucharze Europy w Słowenii, świetnym w Niemczech i bardzo słabym w Austrii, miejmy nadzieję, że finał w Polsce będzie zorganizowany z hukiem.
A tak nasze domysły komentuje Mariola Pasikowska: "Osobiście nie mogę się już doczekać kiedy w Legnicy bedziemy gościć naszych zagranicznych przyjaciół i pokażemy im, że Polska to potęga w nordic walking. Bywając na imprezach PFNW, jestem spokojna, że finał Pucharu Europy to bedzie prawdziwie nordicowa fiesta. "
Wkrótce relacja z jakże innych, a zorganizwoanych w tym samym miejscu Mistrzostw Europy w półmaratonie.
Odsłon: 1117Promowane Imprezy
-
Puławy
20 kwi
-
Wilkowo
11 maj
-
Obliwice
25 maj
-
Krępa Kaszubska
8 cze
-
Obliwice
31 sie